W TOBIE jest światło. W tobie jest światło.
Nyktofobia. Z pewnością niewielu wie, że tak fachowo określany jest lęk przed ciemnością. Zdaje się, że to naturalny elementem dzieciństwa, z którego się wyrasta. Niemniej jednak większość z nas – już dorosłych, zapewne nie lubi ciemności. Przyczyn awersji do ciemności może być wiele, ale jedną z nich (chyba wspólną dla wielu) może być ta, że po ciemku nic a nic nie widać. No, może trochę – ale to nas nie zadowala. Trudno jest chodzić, zrobić cokolwiek, ciężko rozpoznać nawet dobrze znane nam przedmioty czy osoby. Generalnie ciemność nie ułatwia nam życia.
Czemu o tym piszę? Powodów jest co najmniej dwa: zdjęcie z Liturgii Światła w trakcie Wigilii Paschalnej (przypadkowo znalezione) oraz święto ofiarowania Pańskiego i procesja światła na początku liturgii tego dnia.
Kiedy braknie światła, szybko orientujemy się jak bardzo jest ono potrzebne. W sensie dosłownym, nie ma problemów z dostępem do niego. Inaczej jest jednak z dostępem do światła w sensie duchowym.
Może być tak, że czasem w życiu jest nam ciemno. Czegoś nie rozumiemy, nie możemy trafić do celu. Gdzie się nie obejrzymy, tam widzimy… w zasadzie nie widzimy nic. Może trzy wskazówki jak rozjaśnić całą sytuacje. Pierwsza: warto trzymać się Tego, który powiedział, że jest Światłością świata. I on to światło nam daje na dwa sposoby: daje swoje Słowo. Tam jest dla nas światło. Warto zaglądnąć do Pisma jeśli czegoś nie wiemy, poczytać trochę Biblię, ponieważ to jest dla nas wskazówka. Drugi sposób to sakramenty: eucharystia. Tam On nam prześwietla życie, i rzuca pewne promyki, które mogą nam pomóc. Druga wskazówka to warto dbać o dobre relacje. To jest to, co rzuca światło w nasze życie. Samemu może być nam trudno, zwłaszcza kiedy w życiu zrobiło się ciemno. Wtedy potrzebujemy kogoś, kto nas złapie za rękę i poprowadzi do przodu. I trzecia wskazówka: dobrze jest pamiętać, że to my możemy być światłem dla innych. Nawet, jeśli sami dajemy liche światło, warto się nim podzielić z tymi, którzy mają przed sobą tylko mrok. A może, to będzie ta chwila, kiedy ktoś zobaczy światło po raz pierwszy w życiu.
Taka szybka, i wydaje się, że powierzchowna refleksja.
A, zdjęcie. Podobno nie ma przypadków. I zdecydowanie tak jest. Tytuł tego, niech będzie felietonu: W TOBIE jest światło. W tobie jest światło, to nie omyłkowe skopiowanie dwóch identycznych zdań. W każdym z nas – od chrztu świętego – zostało zapalone światło Chrystusa. Tak, i dlatego możemy powiedzieć, że jest w nas światło. Ale, żeby się ono paliło to trzeba dać mu powietrza, wypuścić je na wolność. Wystawić nawet na silny wiatr. Bo inaczej zacznie kopcić, aż w końcu zgaśnie. A jeśli chcesz, żeby wokół Ciebie zrobiło się jaśniej, to dobrze będzie jeśli pozwolisz komuś odpalić od siebie to światło.
Piękne to jest, że jest na Światłość na świecie. Uważajmy jeszcze na sztuczne światła, bo są łudząco podobne, do Tego prawdziwego.
ks. J.O.