Aniołowi Kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, Świadek wierny i prawdomówny, Początek stworzenia Bożego: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną. Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie. Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów».
Ap 3, 14-22
Słowo apokalipsa wywołuje w naszej wyobraźni obrazy dramatyczne – kojarzy się ze zniszczeniem, końcem wszystkiego, zagładą. Niewiele zmienia fakt, że pewnie wszyscy wiemy, że słowo to oznacza tyle co „objawienie, odsłonięcie”. Apokalipsa to objawienie – to odsłonięcie tego, co jest wewnątrz, co zakryte i niedostrzegalne.
Bóg przy pomocy Słowa i znaków odsłania Janowi rzeczywistość; pomaga ją zrozumieć. A ta jest naprawdę tragiczna. Świat z którym musi zmierzyć się Jan miał prawo przerażać: okrutne prześladowania chrześcijan, z Apostołów pozostał już wyłącznie on – zesłany na wyganianie; chrześcijaństwo zdaje się dosłownie wymierać. W takim położeniu znajdował się św. Jan. Kościół był prześladowany, a świat wydawał się być straszny. I w takim czasie Bóg daje św. Janowi znak. Być może jesteśmy w takim momencie historii, którą przestajemy rozumieć; jesteśmy świadkami cierpienia, zła, które wydaje się dominować. Jakbyśmy przegrali. Znak daje również nam, dziś. Tym znakiem jest Słowo, pukanie do drzwi i zaproszenie na ucztę – Krew Baranka.
Można widzieć tylko to, co jest, ale możemy patrzeć i zobaczyć więcej, niż to! Czy może być piękniejsza apokalipsa?
Na Adwent 2021 roku, proponuję zatrzymać się nad obietnicą jaką daje nam Księga Apokalipsy św. Jana. Jeśli usłyszymy głos wołającego Boga, otworzymy dla Niego drzwi (czyli zdecydujemy się, aby Jezus był Kimś w życiu, damy Mu dostęp do siebie) czeka nas uczta z Jezusem. Kolejny rok próbujemy poznać lepiej eucharystię. Warto wykorzystać czas adwentu, który przecież prowadzi nas do Jezusa – Który stał się Ciałem, aby nie przegapić tej jedynej i niepowtarzalnej okazji do spotkania z Bogiem.
„Oto stoję u drzwi i kołaczę.” Jezus robi pierwszy krok – czyli to co jest najtrudniejsze. To On rozpoczyna. Stoi u drzwi i cierpliwie czeka, aż Go usłyszysz i wpuścisz do wnętrza… swojego domu, swoich relacji, swojego serca. Nie pogania Cię. Czasami jesteśmy tak zamknięci, że musi być jak negocjator… spokojnie starać się dotrzeć, poruszyć Twoje serce, pociągnąć je ku sobie w taki sposób, by nie skrzywdzić. Puka do Twoich drzwi, ale w taki sposób, który jest odpowiedni tylko dla Ciebie. Wsłuchaj się w swoje serce, w ludzi, którzy są w Twoim życiu. Czy gdzieś za tym nie stoi Jezus?
„Jeśli kto posłyszy Mój głos i drzwi otworzy…” Aby móc wpuścić Jezusa, musisz najpierw usłyszeć Jego głos. To On jest pierwszym, który woła; Twoją rola jest odpowiedzieć. Czy chcesz ten Głos usłyszeć? Czy chcesz, aby Jezus wszedł pod Twój dach? Usłysz wołanie Pana. Jaki to głos? Co mówi? To głośne wołanie czy raczej szept? Zaufaj, pozwól dotknąć swojego serca, pozwól Jezusowi wejść.
Pan przychodzi: „Cicho! Oto miły mój puka! Otwórz mi, siostro moja, przyjaciółko moja, gołąbko moja, ty moja nieskalana” (Pnp 5, 2). Pan jednak może odejść: „Otworzyłam ukochanemu memu, lecz ukochany mój już odszedł i znikł; życie mię odeszło, iż się oddalił. Szukałam go, lecz nie znalazłam, wołałam go, lecz mi nie odpowiedział” (Pnp 5, 6). Jezus zachęca do przyjęcia postawy otwartości na Jego przybycie. Zwlekając zbyt długo, może się okazać, że ta jedyna niepowtarzalna chwila spotkania z Bogiem minie, i zmarnuję niepowtarzalną szansę spotkania.
Rozpoczęliśmy Adwent – oczekiwanie na spotkanie z Jezusem. Słowo adwent i oczekiwanie będzie odmieniane przez wszystkie przypadki. Czekamy na spotkanie z Bogiem. Odważę się zadać jednak inne pytanie: Kto w adwencie na kogo czeka? To my czekamy na Boga? A może to Jezus czeka na nas? „To prawda, że trzeba otworzyć drzwi serca dla Jezusa Chrystusa, ponieważ On kołacze i wzywa (por. Ap 3, 20). Ale czasami zastanawiam się, czy – z powodu tworzonej przez nas nieznośnej atmosfery koncentrowania się na sobie – Jezus nie zacznie pukać w naszym wnętrzu, abyśmy Go wypuścili. Zwodzi nas przyzwyczajenie i mówi nam, że próby zmieniania czegokolwiek nie mają sensu, że w danej sytuacji nie możemy nic zrobić, że zawsze tak było, i że mimo to przetrwaliśmy. Z przyzwyczajenia nie mierzymy się już ze złem i pozwalamy, aby rzeczy „były takimi, jakim są”, lub jakimi niektórzy postanowili, aby były. Pozwólmy zatem, aby przyszedł Pan, aby nas obudził, aby wstrząsnął naszym odrętwieniem, wyzwolił nas z bezczynności. Rzućmy wyzwanie uleganiu nawykom, otwórzmy oczy i uszy, a zwłaszcza serca, abyśmy dali się wstrząsnąć tym, co dzieje się wokół nas oraz wołaniem żywego i skutecznego słowa Zmartwychwstałego”. GE 136-137